Po długiej przerwie wracam! :D Przepraszam... :) Egzaminy gimnazjalne, ogarnięcie ocen, bierzmowanie, życie prywatne. To wszystko działo się u mnie przez czas mojej nieobecności. Oceny mam już prawie poprawione, wybrałem szkołę, z którą chcę wiązać swoją przyszłość i teraz czas skupić się na blogu. Szykuję nową serię, która nie wiem czy Was zaskoczy, ale na pewno powieje tutaj świeżością , bo czegoś takiego jeszcze nie widziałem u nikogo.
30 maja razem z moim kolegą Michałem postanowiłem wyruszyć w "podróż mojego życia". Wrocław, bo to był nasz cel, okazał się bardzo pięknym oraz zabytkowym miastem.
Wrocławianie byli bardzo pomocni i otwarci, mimo swoich obowiązków mieli czas zatrzymać się na chwilę i nam pomóc. Bardzo im za to dziękuję, W sobotę wstałem o 4:00. Wyjazd miałem zaplanowany na 5:14. Nie licząc kilku przesiadek we Wrocławiu byliśmy o godzinie 13:20. Pierwszym punktem naszej wycieczki był Dworzec- McDonalds.
Następnie tramwajem pojechaliśmy na Rynek. I to co tam zobaczyliśmy było jednym wielkim WOW! Nie da się tego opisać, po prostu trzeba tam być, aby to zobaczyć.
Weszliśmy także na wieżę widokową i cały Wrocław mieliśmy na wyciągnięcie ręki. I od tego momentu zacząłem powtarzać i nadal powtarzam cztery słowa:"JA CHCĘ TU MIESZKAĆ".
Wstąpiliśmy także do księgarni, gdzie kupiliśmy bardzooo ciekawe książki. Ja o cukiernictwie, a Michał jakieś biografie znanych, według niego ludzi. Atmosfera jaka tam panowała, najlepsza, czułem się Wrocławianinem. *,* Po przechadzce po Rynku wyruszyliśmy do Ogrodu Japońskiego. Spokój, piękno i harmonia. Te słowa opisują to miejsce.
Było naprawdę super. Mogliśmy tam usiąść, odpocząć po podróży i przejrzeć nasze zdobycze z księgarni. Ogólnie na Ogród Japoński mieliśmy zaplanowane, aż 1,5 godziny, lecz całość zwiedziliśmy w 30 minut. Mieliśmy bardzo dużo czasu w rezerwie. Po odpoczynku pojechaliśmy do Ostrowa Tumskiego. Jest to wyspa, na której powstał Wrocław. Michał prawidłowo zauważył, że w Ostowie kościoły są co 50 metrów.
Mi tam to nie przeszkadzało, bardziej patrzyłem na zabytki, a nie miejsca sakralne. Jako, że mieliśmy dużo czasu, postanowiliśmy nacieszyć się ładną pogodą oraz faktem, że jesteśmy we Wrocławiu i posiedzieć sobie na ławeczce nad Odrą. Poznaliśmy także miłego pana, który opowiedział nam trochę o tym mieście. Kiedy był w moim wieku też chciał tutaj zamieszać i udało mu się. Była to miła prognoza dla mnie, że może i mi też się uda. ;-) Następnym punktem naszej podróży była Hala Stulecia, ale, że w zanadrzu mieliśmy dobre 1,5 godziny postanowiłem, że wstąpimy do Pasażu Grunwaldzkiego- wrocławska galeria handlowa. W porównaniu z Galerią Słoneczną, to nasza radomska może się schować. Tam praktycznie cały czas spędziliśmy, a raczej Michał spędził na kupowaniu książek i płyt hahaha, bo przecież "w Radomiu tego nie ma, a przynajmniej z Wrocławia będzie jakaś pamiątka" hahaha :D Po zostawieniu w galerii około 150 złotych, wyruszyliśmy jak już wspomniałem, tym razem już bez żadnej przerwy do Hali Stulecia, a dokładnie to na pokaz fontann, który był zaplanowany na 21:30. Niestety było godzinne opóźnienie, ale przez ten czas obejrzeliśmy próbę opery i było to bardzo ciekawe przeżycie. Wreszcie po godzinie opóźnienia rozpoczął się pokaz.
Po skończonym spektaklu wodnym, po raz drugi zakochałem się w tym mieście. Wspaniale jest to, że miasto stara się dogodzić mieszkańcom oraz turystom jak tylko się da i to widać. Szkoda, że w innych miastach mający potencjał jest to niezauważalne. Na sam koniec naszego pobytu w Wroclove, niestety musiało odbyć się coś nieprzyjemnego. Kiedy weszliśmy do tramwaju, napotkaliśmy malutki problem, mianowicie tramwaj jechał do zajezdni i nie zatrzymywał się na wyznaczonych przystankach, a nam do odjazdu pociągu zostało 30 minut. I co tu robić? Kierowca wysadził nas na końcowym, dworzec był kompletnie w innej części miasta. Wpadłem na pomysł, żeby zamówić taxi, Michał zaczął szukać w necie numeru telefonu do jakiejkolwiek taxsówki. I nagle znikąd się ona pojawiła , a co najśmieszniejsze podczas 10 godzinnego pobytu we Wrocławiu żadnej nie widzieliśmy. Po 10 minutach byliśmy już na dworcu, co się okazało nie było naszego wagonu hahah i musieliśmy czekać. Przez ten czas widzieliśmy "Krula Kurwina"oraz nie mogło zabraknąć wydzierających ryjki kiboli. Po 15 minutach opóźnienia pociąg wreszcie ruszył. Weszliśmy do swojego przedziału i już ktoś tam był. Tej nocy Koleje Mazowieckie oszczędzały na prądzie i przez długi czas jechaliśmy po ciemku. Poznaliśmy bardzo miłe dziewczyny z Brzegu. Super nam się rozmawiało. Dowiedzieliśmy się, że wyglądamy na 20 lat i, że Radom jest ładnym i czystym miastem :D W Radomiu byliśmy o godzinie 9:00 w niedzielę. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej podroży, wszystko to co mieliśmy zaplanowane zwiedziliśmy i poznaliśmy świetnych ludzi. Czego chcieć więcej. Uwielbiam podróżować i mam nadzieję, że czeka mnie jeszcze więcej takich przygód.
Ile zostało do wakacji?Do wakacji zostało 19 DNI ^.^
Nutka na dziś:
Pozdrawiam ;-)













